Przede wszystkim trzeba uczynić ją na swój sposób niepodobną do D&D. Jedyny Pierścień osiąga to, rezygnując z dwóch ważnych fetyszów: nie ma tu ani zestawienia rasy z profesją, ani taktycznie rozgrywanej walki. Oczywiście tworzeni bohaterowie należą do różnych kultur zamieszkujących Śródziemie, te jednak nie dzielą się na rasy – pojęcia, skądinąd, obcego też Tolkienowi. Są tu hobbici z Shire, ludzie z Bree, krasnoludowie z rodu Durina czy elfowie z Lindonu nad brzegiem morza – wszyscy różni od siebie, ale nie podzieleni wedle wzrostu i długowieczności. Elfowie z Szarej Przystani różnią się w tym samym stopniu od mieszkańców Rivendell i Leśnego Królestwa Thranduila jak od Strażników Północy, poddanych króla Barda z Dale i Jeźdźców Rohanu. O charakterze postaci decyduje kultura, a nie przynależność rasowa.
Prócz kultury każdy bohater i bohaterka posiadają też powołanie – powód, dla którego w przeciwieństwie do znakomitej większości swoich ziomków nie siedzą w domu i nie zajmują się swoimi sprawami. Prawda, niektórzy pożądają z dawna zaginionych skarbów, równie dobrze jednak mogą pragnąć ochronić swoją społeczność przed złem, przemierzać Śródziemie przenosząc wieści między odizolowanymi społecznościami albo pragnąć zapomnianej wiedzy. Powołanie nie decyduje o tym, co postać potrafi i na czym się zna – daje jej za to powód do tułaczki i określa, w jaki sposób i z jakim efektem może ją kusić Nieprzyjaciel. Poszukiwaczem skarbów zawładnąć może smocza choroba (jak to się przydarzyło Thorinowi), a uczeni zmienić się mogą w cynicznych i żądnych władzy manipulatorów (niczym Saruman).