Wysłał je więc do kilku wydawnictw, ale przez dłuższy czas nie doczekał się odpowiedzi. Wtedy właśnie przyszedł do mnie i powiedział, że jeśli nie uzyska choćby pomocy w wydaniu tej książki od jakiegoś znaczniejszego wydawcy, to kończy z gamebookami. „To nie ma sensu” – mówił z goryczą w głosie. Potrafi pisać też klasyczną prozę (jego zbiór Moja mała trylogia jest tego najlepszym dowodem, a i szalona Fantasmagoria, adaptowana nawet na audiobooka, też zebrała dobre recenzje). Jeśli ludzie wolą prostsze w odbiorze formy, to im je dostarczy.
Dla mnie usłyszenie tych słów brzmiało trochę jak zapowiedź upadku CD-Action czy miesięcznika „Magia i Miecz” (jego „wznowienie” po prostu przemilczę...), jak wieść o śmierci Lema, jak obejrzenie ostatniego sezonu How I met your mother… Beniamin Muszyński kończy z pisaniem gamebooków? To jak ten świat, mój świat, będzie teraz funkcjonował? Zapowiadała się dla mnie kolejna kulturowa i popkulturowa tragedia…
Ale w pełni rozumiałem Bena. Przygotowywałem się na najgorsze… kiedy nagle wydawnictwa zaczęły się odzywać. Black Monk Games było tym, które Beniamin bez wahania wybrał, uznając je za najlepsze z możliwych miejsce do wydania gry książkowej opartej na prozie Lovecrafta. Mój prywatny świat nie tylko się nie skończył, ale wygląda na to, że właśnie zaczął rozkwitać. I to w ukochanej przeze mnie, lovecraftowskiej oprawie.
Mikołaj Kołyszko